piątek, 1 lutego 2019

Ogień zaklęty w kamień V

I znowu pół roku upłynęło, odkąd pokazywałam coś z labradorytami. Wstyd! :D
A kilka ich w międzyczasie obrobiłam. 
Nie wspomniałam o tym poprzednio, ale wisior Meri był rezultatem swoistego wyzwania rzuconego przez Klientkę - marzył jej się wisior z ażurową oprawą, jak w tych medalionach, ale z dużo mniejszego kamienia. Rozwiązanie z medalionów nie wchodziło w grę, bo przy tak małej powierzchni ażury z najwyższego rzędu koralików zakryłyby połowę kamienia, więc musiałam wymyślić coś innego. I tak właśnie powstał wisior Meri z całkowicie ażurową oprawą. Od tamtej chwili mocno się w takie oprawianie wciągnęłam, i coraz więcej labradorytów zamiast peyota dostaje takie koronkowe wdzianka ;)
Dodatkowo, ta sama Klientka poprosiła o bransoletki do dwóch zakupionych przez siebie wisiorów, i tak powstały pierwsze bransolety z nowej serii.

Komplet Meri
Komplet Asphar
Komplet Glaesiyar 
Wisiory DryadalisMeregid
Järvi
Wisior Arbre doczekał się kolczyków do kompletu
I ostatni wisior, którego nie zdążyłam nazwać

8 komentarzy:

  1. Aniu mi zostaje tylko napisać, że cuda. A ten ogień w kamieniach bajeczny w każdym!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Zawsze staram się do takich prac wybierać labradoryty z mocnym ogniem, skoro oprawa jest prosta to sam kamień powinien być wow :)

      Usuń
  2. Moim zdaniem i kamienie i oprawy są WOW :-)
    Jak zawsze przepiękne :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe kamienie przecudnie oprawione. Podziwiam nieustannie.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i również serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Wszystkie są piękne, ale Asphar swoją głębią koloru przemawia do mnie najbardziej;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, to i jeden z moich ulubionych :)
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń