piątek, 15 czerwca 2018

Ogień zaklęty w kamień IV

Jak wspomniałam w ostatnim poście z tego cyklu, od świąt Bożego Narodzenia nie miałam okazji zrobić nowych wisiorów z labradorytami (prawie pół roku, kiedy to zleciało O.O ), toteż kiedy niedawno pewna Klientka zamówiła takie dwa, przy okazji postanowiłam uzupełnić braki i zrobić ich więcej. I zrobiłam 10 :D Zdjęcia trzech ostatnich, "kosmicznych", jeszcze nieobrobione, tymczasem jednak przed Wami dumna siódemka ;)

Mathuat
Arbre
Engan
Saeth
Blue Lagoon II
Casaan (pierwszy raz odważyłam się oprawić różowy labradoryt :D )
Meri

5 komentarzy:

  1. Wszystkie cudne, ale ta ostatnia plecionka w środku bardzo ładna, kamień piękny - pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieziemsko piękne!!! Arbre wpadł mi w oko jako pierwszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne! Każdy jeden ma w sobie to coś:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ania jak ja bym tak przy okazji robiła 8 wielkich, cudownych prac to albo bym nie spała albo nie wiem co bo to dosłownie mało możliwe. Każdy jeden inny i każdy jeden bajeczny, zmysłowy. Duże wow za ilość i jakość !

    OdpowiedzUsuń