Jakiś czas temu odważyłam się zacząć oprawiać labradoryty, których uzbierałam już całkiem sporą kolekcję. Oprawia się je bardzo przyjemnie, bo właściwie niczego nie potrzebują - same w sobie są tak urodziwe, że prosty oplot + taśma cyrkoniowa (moje małe zboczenie ;) ) w zupełności im wystarczą.
I tak powstało sześć wisiorów:
Nénar (w tym miejscu muszę się trochę poprodukować na temat niezwykłej urody tego laba, ma chyba wszystkie możliwe kolory łącznie z najrzadszym fioletowym, a "rysunek" kamienia przywodzi na myśl krajobraz jakiejś obcej planety)
Arda
Lahti
Honua
Nahele
i Sphère